niedziela, 11 marca 2012

Kosogłos - Suzanne Collins



'Kosogłos', czyli ostatni tom trylogii, która wciąż jest w sercach czytelników. Która na zawsze w nich pozostanie. Która czaruje co chwilę nowe osoby. Której nie da się zapomnieć.
Finał 'Igrzysk Śmierci' to trudne zadanie dla autorki - musi zakończyć świat i historię, którą stworzyła, starając się, by ciągle była taka świetna. Musi ciągle wzruszać, zaskakiwać jak części poprzednie, jednak mieć w sobie to coś po czym będziemy rozpaczać, że seria się skończyła. I musi posiadać też coś, po czym jej nie zapomnimy. I wiecie co? Suzanne Collins spełniła te wymagania idealnie.

Katniss Evardeen. Dziewczyna, która igra z ogniem. Dwa razy wylądowała na arenie, walcząc o przetrwanie. Dziewczyna, której odwagi i poświęcenia mogłaby uczyć się od niej każda osoba w Panem. Jednak sytuacja nie jest taka radosna. Po tym, jak dwa razy narażała życie na Głodowych Igrzyskach, los ciągle nie daje jej spokoju. Kapitol zniszczył jej dom, przez co mieszka teraz w podziemnym trzynastym dystrykcie, który rzekomo nie istnieje i został dawno temu ukryty przez władze Kapitolu. Czy jednak mieszka tam ze swoją rodziną wreszcie w spokoju, tak jak sobie to wymarzyła? Nic bardziej mylnego. Czeka przed nią największe wyznanie, jakiego kiedykolwiek się podjęła - walka z niesprawiedliwością Kapitolu.

Gdy Peeta został porwany, przy boku Katniss został tylko Gale. Dziewczyna jest rozdarta - między przyjacielem od dzieciństwa, a jasnowłosym chłopcem od chleba. Jednak to nie jest jej największe zmartwienie - Odpowiednio wyćwiczona i uzbrojona musi stoczyć ostateczny bój z jej największym wrogiem, burmistrzem Snowem. Jednak zadanie nie jest proste. Nie ryzykuje tylko swojego, ale też życie swojej rodziny i bliskich jej osób. Czy podoła wyzwaniu? Czy jako wybraniec ludu, Kosogłos, odniesie ostateczne zwycięstwo?

Do książki podchodziłem sceptycznie. Jest to finał serii, którą bardzo polubiłem i bałem się, że zostanie zniszczona ostatnim tomem, który mnie nie zadowoli albo pozostawi niedosyt. I nie tylko mnie, ale również wszystkich fanów. Okładka prosta, ale za piękna w swej prostocie - symboliczna, po raz kolejny przedstawia pięknego ptaka kosogłosa, który odgrywa w trylogii ważną rolę. Na pewno jest jednym z atutów wydania książki. Pozorna, zapowiada książkę miłą, spokojną. Ale ‘Kosogłos’ na pewno taki nie jest.
Ponownie mamy do czynienia z Kapitolem i bohaterami, czyli Katniss, Gale’m oraz Peetą Mellarkiem, jednak książka zdecydowanie bardzo różni się od części poprzednich. W poprzednich częściach walka z okrucieństwem i działaniom Kapitolu była wątkiem, który był w tle, jednak w tej części jest on główny. Nie mamy przygód na igrzyskach, czy w innych miejscach. To już dawno przestało być przygodą. Książka jest poważniejsza, i jej głównym tematem jest wojna.

Niestety, w pewnych momentach miałem ochotę przestać czytać. Za co pokochałem poprzednie dwa tomy Igrzysk? Przede wszystkim za to, że nie wiedziałem, czego się spodziewać po głównych bohaterach czy autorce podczas trwania głodowych igrzysk czy pobytu w dystryktach. W Kosogłosie wszystko sprowadza się do jednego – wielkiej bitwy. Są momenty zaskakujące, jednak nie jest to już to samo.
Co mi się nie podobało? To, że w pewnym momencie był ewidetnie wątek fantasy – nie chcąc spoilerować powiem tylko tyle, że bohaterowie zmierzyli się z czymś, co nie było człowiekiem. Kosogłosy, czyli wymyślone śpiewające ptaki dawały same odpowiedni klimat powieści fantastycznej, a te bestie moim zdaniem były całkowicie zbędne. Gdyby pojawiły sięw innej książce, to bym się nie czepiał – ale nie w ‘Igrzyskach’.

Oczywiście Collins jak zwykle wzrusza, i w ostatnich rozdziałach ciężko było mi powstrzymywać łzy, jednak większe emocje czułem czytając pierwszy tom podczas pamiętnej sceny w lesie. Nie ma zachowanego odpowiedniego dramatyzmu – gdy ginie twój ulubiony bohater, a autorka poświęca mu jedno zdanie, skupiając się na czymś dla niej ważniejszym. Nie tak sobie wyobrażałem zakończenie.

Mimo wszystko książka otrzymuje mocne 8/10. Nie tak dobre, ale to wciąż Igrzyska. I  zawsze będą.

8 komentarzy:

  1. Przede mną dopiero drugi tom.
    Nie obserwujesz mojego bloga, a napisałeś, że tak...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem chyba jedyną osobą w blogosferze, której "Igrzyska Śmierci" nie zachwyciły. Kolejnych części tej serii nie mam zamiaru czytać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Blueberry, przepraszam, napisałem w pośpiechu i musiałem zapomnieć.
    Już obserwuję ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jedna z moich ulubionych serii ;) Z niecierpliwością czekam na ekranizację ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie czytam recki, bo "Kosogłos" jeszcze przede mną i nie chcę spoilerów, ale ocena zachęcająca.

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam tę serię, jednak "Kosogłos" był jej najsłabszym ogniwem. Nie czułam w trakcie jego lektury tego co we wcześniejszych tomach. Jednak i tak warty polecenia.

    OdpowiedzUsuń
  7. "Kosogłos" czytałam. Przyznam szczerze, że bardzo się zawiodłam. Dwie poprzednie części były świetne, a ta mnie rozczarowała. Po Twojej recenzji zdałam sobie sprawę, że właściwie nie pamiętam zakończenia :o Chyba wypadałoby odświeżyć informacje.
    Pozdrawiam i zapraszam częściej do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem ciekawa tej serii i chyba pora intensywniej się za nią rozejrzeć :)

    OdpowiedzUsuń