Wielki finał dwunastotomowej sagi Ulyssesa Moore. Czy aby na pewno taki wielki? Przekonajmy się.
Sytuacja w Kilmore Cove jest tragiczna. Rick i Tomasso zaginęli szukając Ulyssesa Moore w osiemnastowiecznej Wenecji, sam Ulysses i jego towarzysz na gapę podróżują w poszukiwaniu Penelopy ze świadomością, że mogą już nigdy nie wrócić, a miasteczko zaatakował odwieczny wróg Przyjaciół z Wakacji, kapitan Spencer razem ze swoją załogą. Szuka on zemsty na swoim największym wrogu, Ulyssesie Moore i terroryzuje Kilmore Cove swoim statkiem z czarnymi żaglami. Czy dojdzie do starcia kapitana z Ulyssesem? I jaką rolę w tym wszystkim odegrają małpy?
To już wielki finał przygody przyjaciół, którzy odkrywają sekrety w tajemniczym miasteczku i przeszłość jego mieszkańców. Czy zachwyca tak jak poprzednie części? Przede wszystkim, znacząco się od nich różni. Dlaczego? Poprzednim częściom zazwyczaj towarzyszyły tajemnice a akcja była tylko dodatkiem, najczęściej w zakończeniu. Tutaj akcja trwa niemal cały czas, przez te 300 stron co chwile się coś dzieje i nie daje ani chwili wytchnienia, do tego w przerwach wyjaśniają nam się wszystkie tajemnice, jakie zostały zapoczątkowane w poprzednich częściach. I tutaj miłe zaskoczenie – autor rozegrał historię w taki sposób, że zmieścił nawet starszych bohaterów, o których zdążyliśmy zapomnieć. Wszystko jest naprawdę świetną intrygą z naprawdę ciekawą i zaskakującą fabułą.
Mimo wielkiej ilości akcji, książka aż tak się nie różni od poprzednich. Jest wszystko, co lubi się w Ulyssesie Moore – odkrywanie sekretów tego miasteczka, zagadki i dziwne maszyny, pasjonujące opowiadania o bohaterach, świetna przygoda i dość krótka, co pozwala nam na skończenie lektury w zaledwie kilka godzin. Ale są to mile spędzone godziny, to na pewno.
Muszę też przyznać, że autor, Pierdomenico Baccalario, bardzo podszkolił się w pisaniu powieści. Pierwsze części były dość nieśmiałe, z małą tajemnicą, a potem zaczął rozpisywać naprawdę wielkie przygody z ogromnie dopracowaną fabułą i wyszło tak, że np. w Klubie podróżników w wyobraźnii mija niespełna dzień, przez calutką akcję. Umie się rozpisać i ma naprawdę wielką wyobraźnię. Jednak ta wyobraźnia, niestety, momentami była zbyt duża. Zaczął wymyślać jakieś miejsca w wyobraźni, by wyruszyć na poszukiwanie do Labiryntu trzeba wypełnić formularz w biurze … O wiele bardziej podobały mi się pierwsze części, były tylko Wrota czasu i wszystko inne owiane tajemnicą. Teraz rozkręciło się to, ale troszeczkę za bardzo.
Kolejny raz jest kilka mocnych wątków, tym razem jednak łączą się one w jedną całość i cieszę się, że w końcu nasze trio, Rick, Jason i Julia się spotkało. Tak powinno być od początku. Nowe postacie owszem, nie były złe, ale za bardzo odciągały przyjaciół od siebie. I tutaj wreszcie się spotykają. Jeden z lepszych momentów w książce, w którym poczułem wzruszenie, przypominając sobie wszystkie przygody, jakie spędziliśmy razem – oni podróżowali i odkrywali tajemnice, a ja byłem razem z nimi, pochylając się nad coraz to dalszymi tomami sagi „Ulysses Moore”.
Niestety kolejny raz nie przestrzegł się autor od nielogiczności. Wprowadzenie tomów Ulyssesa do historii i jeszcze tłumacz sam o sobie pisał? Przecież to całkiem nielogiczne i można się zgubić. Na pewno seria na tym straciła. Podobnie jak na zbyt wielkiej wyobraźni autora w pewnych kwestiach.
Przewracając ostatnią stronę, poczułem smutek. Seria może nie jest najlepsza na świecie, nigdy może nie byłem fanem ale bardzo miło mi się ją czytało i to trochę smutne, że muszę się z nią rozstać. Już na zawsze. Ale cieszę się, że autor pisze powieści dalej – więc z nim nie rozstanę się prędko. Mam zamiar dalej czytać powieści Pierdomenico, gdyż uważam, że są magiczne i pisze je świetnie. Szczególnie udały mu się pierwsze tomy oraz ostatnie Ulyssesa Moore. Wszystkie trzymają świetny poziom i są na pewno wspaniałą pozycją dla każdego.
9/10. To w końcu finał no.
Ahh mam nadzieję za niedługo przeczytać, właśnie zorganizowałam egzemplarz recenzencki tej książki i już wyglądam za listonoszem :) Popieram Twoją opinie, dla mnie również seria była magiczna i bardzo mi się podobała, więc czuję żal, gdy myślę, że to już koniec. Związałam się z tą serią już dawno temu, więc trwam z nią do końca... końca :(
OdpowiedzUsuńJeszcze nie przeczytałam wszystkich części, ale muszę to zrobić, bo mam podobne odczucia co do tej serii :D Autora ogólnie tez lubię, szczególnie za serię Cenury, którą czytałam już dawno, ale bardzo mi się podobała ^^ Jak tylko znajdę trochę więcej czasu postaram się przeczytać całą serię Ulyssesa Moora :D
OdpowiedzUsuńTa seria ma tak wielu fanów, że bardzo mnie do niej ciągnęło. Ciekawa jestem, czemu tyle osób po nią sięga. Tylko (jej!) 12 tomów?! Nie wiem, kiedy ja to nadrobię:)
OdpowiedzUsuń