wtorek, 25 października 2011

Klub Podróżników w Wyobraźni


Wielki finał dwunastotomowej sagi Ulyssesa Moore. Czy aby na pewno taki wielki? Przekonajmy się.

Sytuacja w Kilmore Cove jest tragiczna. Rick i Tomasso zaginęli szukając Ulyssesa Moore w osiemnastowiecznej Wenecji, sam Ulysses i jego towarzysz na gapę podróżują w poszukiwaniu Penelopy ze świadomością, że mogą już nigdy nie wrócić, a miasteczko zaatakował odwieczny wróg Przyjaciół z Wakacji, kapitan Spencer razem ze swoją załogą. Szuka on zemsty na swoim największym wrogu, Ulyssesie Moore i terroryzuje Kilmore Cove swoim statkiem z czarnymi żaglami. Czy dojdzie do starcia kapitana z Ulyssesem? I jaką rolę w tym wszystkim odegrają małpy?

To już wielki finał przygody przyjaciół, którzy odkrywają sekrety w tajemniczym miasteczku i przeszłość jego mieszkańców. Czy zachwyca tak jak poprzednie części? Przede wszystkim, znacząco się od nich różni. Dlaczego? Poprzednim częściom zazwyczaj towarzyszyły tajemnice a akcja była tylko dodatkiem, najczęściej w zakończeniu. Tutaj akcja trwa niemal cały czas, przez te 300 stron co chwile się coś dzieje i nie daje ani chwili wytchnienia,  do tego w przerwach wyjaśniają nam się wszystkie tajemnice, jakie zostały zapoczątkowane w poprzednich częściach. I tutaj miłe zaskoczenie – autor rozegrał historię w taki sposób, że zmieścił nawet starszych bohaterów, o których zdążyliśmy zapomnieć. Wszystko jest naprawdę świetną intrygą z naprawdę ciekawą i zaskakującą fabułą.

Mimo wielkiej ilości akcji, książka aż tak się nie różni od poprzednich. Jest wszystko, co lubi się w Ulyssesie Moore – odkrywanie sekretów tego miasteczka, zagadki i dziwne maszyny, pasjonujące opowiadania o bohaterach, świetna przygoda i dość krótka, co pozwala nam na skończenie lektury w zaledwie kilka godzin. Ale są to mile spędzone godziny, to na pewno.

Muszę też przyznać, że autor, Pierdomenico Baccalario, bardzo podszkolił się w pisaniu powieści. Pierwsze części były dość nieśmiałe, z małą tajemnicą, a potem zaczął rozpisywać naprawdę wielkie przygody z ogromnie dopracowaną fabułą i wyszło tak, że np. w Klubie podróżników w wyobraźnii mija niespełna dzień, przez calutką akcję. Umie się rozpisać i ma naprawdę wielką wyobraźnię. Jednak ta wyobraźnia, niestety, momentami była zbyt duża. Zaczął wymyślać jakieś miejsca w wyobraźni, by wyruszyć na poszukiwanie do Labiryntu trzeba wypełnić formularz w biurze … O wiele bardziej podobały mi się pierwsze części, były tylko Wrota czasu i wszystko inne owiane tajemnicą. Teraz rozkręciło się to, ale troszeczkę za bardzo.

Kolejny raz jest kilka mocnych wątków, tym razem jednak łączą się one w jedną całość i cieszę się, że w końcu nasze trio, Rick, Jason i Julia się spotkało. Tak powinno być od początku. Nowe postacie owszem, nie były złe, ale za bardzo odciągały przyjaciół od siebie. I tutaj wreszcie się spotykają. Jeden z lepszych momentów w książce,  w którym poczułem wzruszenie, przypominając sobie wszystkie przygody, jakie spędziliśmy razem – oni podróżowali i odkrywali tajemnice, a ja byłem razem z nimi, pochylając się nad coraz to dalszymi tomami sagi „Ulysses Moore”.

Niestety kolejny raz nie przestrzegł się autor od nielogiczności. Wprowadzenie tomów Ulyssesa do historii i jeszcze tłumacz sam o sobie pisał? Przecież to całkiem nielogiczne i można się zgubić. Na pewno seria na tym straciła. Podobnie jak na zbyt wielkiej wyobraźni autora w pewnych kwestiach.

Przewracając ostatnią stronę, poczułem smutek. Seria może nie jest najlepsza na świecie, nigdy może nie byłem fanem ale bardzo miło mi się ją czytało i to trochę smutne, że muszę się z nią rozstać. Już na zawsze. Ale cieszę się, że autor pisze powieści dalej – więc z nim nie rozstanę się prędko. Mam zamiar dalej czytać powieści Pierdomenico, gdyż uważam, że są magiczne i pisze je świetnie. Szczególnie udały mu się pierwsze tomy oraz ostatnie Ulyssesa Moore. Wszystkie trzymają świetny poziom i są na pewno wspaniałą pozycją dla każdego.
9/10. To w końcu finał no.

3 komentarze:

  1. Ahh mam nadzieję za niedługo przeczytać, właśnie zorganizowałam egzemplarz recenzencki tej książki i już wyglądam za listonoszem :) Popieram Twoją opinie, dla mnie również seria była magiczna i bardzo mi się podobała, więc czuję żal, gdy myślę, że to już koniec. Związałam się z tą serią już dawno temu, więc trwam z nią do końca... końca :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze nie przeczytałam wszystkich części, ale muszę to zrobić, bo mam podobne odczucia co do tej serii :D Autora ogólnie tez lubię, szczególnie za serię Cenury, którą czytałam już dawno, ale bardzo mi się podobała ^^ Jak tylko znajdę trochę więcej czasu postaram się przeczytać całą serię Ulyssesa Moora :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta seria ma tak wielu fanów, że bardzo mnie do niej ciągnęło. Ciekawa jestem, czemu tyle osób po nią sięga. Tylko (jej!) 12 tomów?! Nie wiem, kiedy ja to nadrobię:)

    OdpowiedzUsuń