piątek, 4 listopada 2011

Bajki Robotów - Stanisław Lem



„Bajki robotów” to jedna z najsławniejszych książek Stanisława Lema, lektura klas szóstych. Tytuł jest jednak bardzo mylący. Nie jest to zbiór płytkich i prostych bajek. Są to historie z oryginalną fabułą, niezwykłym przekazem i, niestety, trudnym językiem.

„Bajki robotów” posiadają 11, krótkich opowiadań, w których główną rolę odgrywają roboty i różne maszyny, czy tamtejsi ‘magicy’  - konstruktorzy i wynalazcy. Są one zróżnicowane i każde z nich ma w sobie coś unikalnego. Lem łączy konwencję klasycznych baśni z opowieściami, których akcja toczy się w kosmosie. Mają one morał i przekaz, nad którym czasami trzeba się zastanowić. Jak Lemowi udało się stworzyć tę powieść? Czy jest ona taka dobra czy głupia, jak można sądzić na pierwszy rzut oka?

„Bajki robotów” to na pewno książka nietypowa. Temat sci-fi nie jest nikomu z nas obcy, ale bajki w tym klimacie? Wydaje się, że to wspaniała książka dla młodego czytelnika. I może faktycznie tak jest. Niestety ogromnym minusem jest trudny język, jaki serwuje nam autor – nie twierdzę, że taki trudny, by szóstkoklasiści go nie rozumieli. Jednak wplątanie go w akcję jest bardzo złym posunięciem. Stanisław Lem bardziej skupia się na zdaniach, z których składa się bajka niż na samej bajce. Akcja prowadzona jest drętwo i zdarzyło mi się zaczytać, po chwili się otrząsnąć i zdać sobie sprawę, że … nic nie pamiętam z opowiadania. Trzeba czytać bardzo dokładnie, choć czasami i to nie zatrzyma nas przed ponownym przeczytaniem danego fragmentu.

Baśnie, przyznaję, mają przekaz. Jednak kiedy mamy skupić się na nim przez kilka stron drętwego dialogu, to traci swoją magię. Można wszystko przekazać czytelnikowi prościej, i biorąc pod uwagę że to lektura z podstawówki, powinno jednak tak być. To jedna z książek z rodzaju odpychających młodzież od lektur i powieści wszelkiej maści. Zazwyczaj, czytając książkę odnosimy pochopne pierwsze wrażenie – w tym przypadku negatywne i nie zachęca to do dalszego czytania. Szczególnie tych, którzy sądzą, że jest to obowiązek. Ja przeczytałem ją dla siebie. I tylko motywacja trzymała mnie w sidłach tej powieści Lema.

Baśnie trzymane są w klimacie klasycznych powieści do poduszki – zamiast rycerzy są ‘elektrycerze’, są też różne potwory, najczęściej metalowe, szlachetni ludzie którzy okazują się niezwykłą odwagą, księżniczki, mędrcy … jednak nie tylko. Kilka opowiadań w ogóle nie jest podobna do baśni, przynajmniej tych, których znamy. Mają też morał, ale przedstawiony w innej, dość ciekawej formie. Powieść jest też niezwykle krótka i możn aby to przeczytać na raz, gdyby nie trudność w języku i zgubieniach w akcji.

Podsumowując, jest to powieść dobra, ale na pewno nie dla dzieci. Wydaje mi się, że jej przekazy i morały bardziej docenią dorośli, niż ci młodsi. Jednak mimo wszystko trudny język Lema czyni z tego powieść, nad którą trzeba pomyśleć i dłużej posiedzieć. Jako dobre powieści sci-fi dla dorosłych – wyszło nieźle, ale jako lektura dla szóstych klas – wyszło tragicznie. Można było przedstawić to prościej, z lekkim językiem – a byłaby to powieść wręcz idealna dla kogoś w moim wieku. A może ja po prostu jeszcze do niej nie dorosłem?

6,5/10

2 komentarze:

  1. Książka wydaje mi się, ze nie jest dla mnie i raczej jej nie przeczytam. No i wcześniej w ogóle o niej nie słyszałam (:o!) :D

    OdpowiedzUsuń
  2. ooo.. na pewno nie dla mnie. Skoro trudny język, to ja do takiej książki nie dorosłam na pewno :D Preferuję raczej lekkie lektury, z kilkoma tylko wyjątkami ^^

    OdpowiedzUsuń